Bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że od środy w "Gazecie" znów będą się ukazywać "Spacerowniki po Krakowie" i jako pierwszy będzie spacer po kawiarniach Krakowa. Jako, że mnie wtedy w Krakowie nie ma (piękna Suwalszczyzna czeka!) proponuję mój spacer - osobisty :)


Oczywiście zaczniemy od knajpy w której  przesiaduję najczęściej, mianowicie od "Bunkier Cafe". Ostatnio w ramach zakazu palenia została ona podzielona nierówno na części dla tych niegrzecznych i grzecznych, przez co zrobiło się tam mniej przytulnie. A jako, że ja ciągle nie umiem się zdecydować do której kategorii należę, czasami pijąc kawę muszę biegać przez te drzwi to tu to tam :) Ale nie o tym mowa :)


Historia tego miejsca rozpoczyna się od ogrodu domu "Pod panem Jezusem", który stoi frontem do placu Szczepańskiego (dziś nr 3). W XVI w. mieścił się tutaj  szpital dla ubogich pod wezwaniem św. Szczepana, a w 1890 tą posiadłość nabył krakowski kupiec i radca miejski Roman Drobner.

Na początku handlował  on farbami i artykułami sanitarnymi, szybko się dorobił i w 1904 r. wg projektu Jana Zawiejskiego został zbudowany przestrzenny i wysoki pawilon kawiarniany, utrzymany w modnych wówczas secesyjnych formach.

Szkice projektu:



Ówczesni mieszkańcy Krakowa nie byli zachwyceni tym przedsięwzięciem:

"Gorzej jest z budynkiem restaracyi Drobnera, który pretensyonalną krzykliwością swego stylu uderza niemiłe oko. Równocześnie sam właściciel tego zakładu przyczynia się do oszpecenia plantacyi w gorszący sposób. 

               

Pominąwszy już dziwny co najmniej pomysł kąpielowych koszów, osłonę przed słońcem w cieniu wielkich kasztanów - trudno powstrzymać oburzenie na widok, w najwyższym stopniu brzydkich i niesmacznych szyldów ogłoszeniowych malowanych na ścianie kawiarni, reklamujących firmę sklepu R. Drobnera i inne.


Nie dość, że restauracya Drobnera ciągnie zyski z plantacyi nie poczuwając się zupełnie do obywatelskiego obowiązku upiększenia choćby tylko tego kawałka ogrodu przez siebie zajmowanego, ale przeciwnie nie gardząc nawet tak mizernym dochodem jak czynsz za wynajem muru pod reklamę - w tak gorszący sposób oszpeca nam ten najpiękniejszy ogród jakim są plantacye krakowskie..."
(Franciszek Klein "Planty Krakowskie")

Może właśnie z powodu niezadowolenia mieszkańców Krakowa , po paru latach prosperującej działalności  - 13 lutego 1907 "Drobnerion" spalił się. (Wzmianka o tym w poście o pożarach w Krakowie - tutaj).

Powodem była niby to źle zrobiona instalacja elektryczna ( Elektrownia Krakowska na łamach "Czasu" tłumaczyła czytelnikom, że tak się dzieje - "kiedy ogolone kabelki stykają się ze sobą"), niby umyślne rozproszenie ognia.
Dokładnie o wielkiej akcji gaszenia (znowu Feliks Nowotny się kłania) i samym pożarze pisał "Czas". 

UWAGA  dużo małych literek w 3 częściach dla  tych najbardziej głodnych wiedzy! (powiększa się klikając :))





wracamy do 1 :)
Widok po pożarze był przerażający. Część pięknego, malowanego sufitu, z którego zwisały lampy łukowe, runęła do środka, zasypując posadzkę hali przepalonymi belkami. Wszystkie lustra i szyby popękały z kretesem.
Sala restauracyjna

Lecz jako, że pawilon restauracyjny był ubezpieczony częściowo w krakowskim Towarzystwie Wzajemnych Ubezpieczeń, częściowo w paryskim "Feniksie", już w kilka dni po pożarze prasa doniosła iż:
"popularny w Krakowie twórca najpiękniejszych w mieście naszym budowli, profesor Jan Zawiejski, postanowił odbudować drewniany pawilon z halą restauracji i z koncertową dla kawiarni Drobnera w taki sam sposób w jaki wyglądała ona przed pożarem". 
Z pewnością do tak szybkiej odbudowy przyczynił się fakt iż wuj Romana Drobnera był dziadkiem Jana Zawiejskiego :) 

....to be continued.... :)