Diariusz, lub jak to pisał sam Klemens Bąkowski  -"Dyariusz," czytamy już od półtora roku w relacjach instagramowych. Najczęściej są to małe fragmenty z jego dziennika, jakieś ciekawostki lub te wpisy, których nie potrafię rozszyfrować i Wy mi w tym pomagacie. Mam też nieodparte wrażenie, że w momencie gdy zamieszczam nowy wpis Klemensa w relacjach na Insta wiele nowych osób nie wie o tym cyklu, ani o tym kim on był. Stąd ten post, a może nawet i kilka postów w najbliższym czasie.

Klemens Bąkowski  (1860- 1938) był przede wszystkim miłośnikiem Krakowa, bardzo dobrze znał historię naszego miasta, zaś swoją kamienicę przy ul. św. Jana 12 przekazał dla Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa. Był także autorem licznych książek i artykułów z zakresu historii Polski, dziejów Krakowa, sądownictwa. Pisał powiastki, parodie, utwory komediowe i satyrę na krakowskie środowiskoZajmował się także rysowaniem karykatur i malowaniem akwarel.
W momencie, w którym zaczynamy tutaj czytać jego wpisy piastuje stanowisko syndyka krakowskiego. Był to wówczas urzędnik od miasta.

Klemens zaczął pisać Dyariusz wraz z początkiem I wojny światowej. W swoim dzienniku jest bardzo szczery. Podkreślam często, że marudzi na wszystko i wszystkich.  Miał ku temu powód, gdyż początki II Rzeczpospolitej nie były łatwe dla mieszkańców i mieszkanek Krakowa. Ciągła drożyzna, dewaluacja marki polskiej, niesamowita inflacja (porównując do obecnej, to naprawdę nie mamy na co narzekać), strajki robotników, drukarzy, zecerów (u nas trwał od początku października 1922 do końca stycznia 1923!!!), niestabilna polityka jak wewnętrzna tak i zewnętrzna: walki o Górny Śląsk, dymisja rządu Nowaka, morderstwo Gabriela Narutowicza, napięte stosunki dyplomatyczne z Litwą i... dużo dużo więcej. Działają też zorganizowane grupy przestępcze składające się często z żołnierzy z demobilu (Jake Guzik, późniejszy skarbnik Al Capone pochodził z Krakowa!). W naszym przepięknym mieście  na początku lat 20. XX wieku codziennie dochodzi do kilku, a czasami nawet do kilkunastu! kradzieży. 
Ma Klemens prawo czuć się źle.
Wpisuje się do diariusza codziennie. Czasami wymienia tylko pogodę, czasami kilka zdań na temat bieżącej sytuacji, czasami zaś rozpisuje się na kilka stron. Niektóre wpisy są nudne, niektóre czytałam z wypiekami na twarzy. Tak czy siak jest to niesamowity dokument tamtych czasów, który znajdziecie w całości w Jagiellońskiej Bibliotece Cyfrowej.

Aktualnie zamieszczam wpisy, które pochodzą sprzed równo stu lat.

WPISY KLEMENSA Z KOŃCA STYCZNIA 1923 ROKU:




25 czwartek, T +1, B 752, od nocy deszcz, roztopy. Dziś wyszły wznowione dzienniki po zakończeniu zmowy zecerskiej. "Reforma" także wyszła. 

30 stycznia, wtorek, chwilami śnieg, potem słońce, T -1,5. B 743. Nulla dziś...? Znowu podwyższono ceny pieczywa, mięsa, elektryki i gazu! Mąką pszenna 1900 M. za kilo. 8080 za kilo mięsa.
Zmarli Zygmunt Celichowski bibliotekarz w Kurniku - Michał Sozański malarz we Lwowie. R.i.P.

31 stycznia, pochmurnie. T -2 , B 746, potem śnieg deszcz i odwilż.  Mordercę prezydenta Narutowicza skazano dziś w Warszawie przez rozstrzelanie.
Chwała Bogu. W razie ułaskawienia mielibyśmy przez wiele lat co roku chroniczne zabiegi o amnestyę lub badanie umysłowe. Pokrzyczą endeki tydzień i dwa i będzie spokój oraz przykład odstraszający innych morderców."

_______________________________________________________________________________
Uzupełnieniem do wpisów Klemensa będą niektóre artykuły z prasy krakowskiej.

"ILUSTROWANY KURYER CODZIENNY"

"Kurierek" powrócił 26 stycznia! Wreszcie! Oprócz spraw wagi państwowej i międzynarodowej pisze między innymi o:
- prowokacyjnym zachowaniu  czeskiego klauna z czeskiego cyrku, który gościł na "placu cyrkowym", czyli u wylotu ul. Starowiślnej. Później się okazało, że klaun ów nie jest Czechem, a Polakiem i cały cyrk składa się w większości z Polaków np. żonglerzy bracia Dworscy. Za kontrowersyjne zachowanie musieli przeprosić, ale "antyreklama" spowodowała taki entuzjazm, że występy powtarzano kilka razy dziennie. Czym Klaun wzbudził zgorszenie przeczytacie w wycinku z artykułu:


- Heince Reich, zamieszkały przy ul. Kordeckiego 4 zgłasza rabunek na własnej osobie. Bandyci dopadli go przy ul. Koletek i zrabowali teczkę w której znajdowało się ponad 10 mln marek! Pieniądze były własnością nijakiego Blitza właściciela sklepu bławatnego przy ul. Krakowskiej. Później jednak okaże się, że Heince Reich wymyślił rabunek, by... ukryć pieniądze u swojego brata. Z biedy, jak powiedział, upozorował napad rabunkowy: uderzył się mocno laską w głowę, położył się na śniegu, kilka kroków dalej porzucił teczkę z pieczoną kurą i konfiturami, potem kilka kroków dalej porzucił butlę z mlekiem i zaczął biec ulicą Dietla (wtedy Dietlowską) i krzyczeć że go obrabowano. Pieniądze od brata Heince Reicha zabrano i przekazano Blitzowi. Heince wypuszczono z aresztu. Bo cóż, bieda faktycznie jest straszna.

- Zygmunt Neiger kelner z "City" tez potrafi się bić!

- Amerykanie z Krzeszowic "porywają" piękne krakowianki, co jawnie przeszkadza jakiemuś dziennikarzowi  Kurierka

- apel ks. Biskupa Sapiehy o odbudowę grobów królewskich!

- sensacyjne włamanie do kas ogniotrwałych sklepów znajdujących się przy Rynku Głównym. Zuchwałe na tyle, że chyba wymaga osobnego wpisu! A także kradzież na 30 mln w krakowskim tramwaju!


- kościelny kradnie wota z ołtarza kościoła św. Barbary. Zmusiła go do tego bieda.

- w kinie "Warszawa" przy Stradomskiej grafolog powie całą prawdę! Zwłaszcza matrymonialną.

I tym oto pozytywnym akcentem kończę. 
Do zapisków Klemensa na pewno jeszcze wrócimy!