"Moja Przyjaciółka" 1936 r.
(pisownia oryginalna :) )

Codzienna suknia Pani

"Pani pracująca w biurze, czy Pani domu, spędzająca większą część dnia w czterech ścianach swojego mieszkania, musi być cały dzień ubrana.

Minęły już te czasy, kiedy pani domu chodziła do obiadu w szlafroku, nieumyta i nieuczesana, w przydeptanych pantoflach. Dziś trzeba być ubraną, taka jest moda i to moda tym razem wyraźnie słuszna, wyraźnie rozsądna.

Typ domowej sukienki nie różni się niczem od sukienek do biura. Są to suknie z wełen o kroju prostym, angielskim, przybrane efektowną kokardą taftową, białym garniturkiem, składającym się z kołnierzyka i mankiecików, efektownym paskiem, czy guzikami. O ile chcemy, aby te sukienki wyglądały elegancko, muszą one być zrobione z materiału w wysokim gatunku i dobrze uszyte, sharmonizowane do koloru sukienki, pończoch, pantofli i torebki podniesie ich elegancję.

W takiej sukni pani prosto z biura może iść z wizytą, może na upartego iść nawet do teatru. Zresztą coraz częściej zauważyć można w teatrze panie ubrane skromnie, właśnie w domowe wełniane sukienki. Może to i słusznie, z pewnego punktu widzenia. Teatr nie jest przecież świętem, jest taką samą kulturalną strawą, jak książka, więc dlaczego stroić się i upiększać specjalnie."



A teraz jak? Znowu wróciły szlafroki i przydeptane pantofle? Chociaż może jeszcze gorzej - teraz mamy dresy. I teatr niestety znowu jest świętem, chociaż nikt już się nie stroi ...