Smutny porzucony przeze mnie blog usycha z braku nowych postów....
Cóż miałam prawdziwy zawrót głowy a zainteresowania na pewien czas powędrowały w stronę Wenecji i Toskanii, w której spędziliśmy cudowny tydzień wydłużony w zawojach mózgo-czaso-przestrzennych do granic miesiąca. I jeszcze trzyma mnie Florencja, Medyceusze, renesans, zapach rododendronów przemieszany z drzewami oliwnymi, kawą i lodami :)
Zdjęcia na picasie.
Wędrując tak sobie po tych pra-starych miejscach, połykając sztukę na każdym calu i gubiąc się w historiach i legendach, Kraków stawał się zbyt prowincjonalny, zbyt swojski, ... i gdzieś tam jednak nudny.... (ups..)
Wystarczyło wrócić i znów zachwyt!!! Ileż tu zieleni, cienia, ochłody! Przepięknych kamiennic, cudownie zaniedbanych godeł, witraży, wspomnień, historyjek i ... spokoju. Mój Ci on jest :) Może nie ze względu na czas zamieszkania, lecz ilość szufladek na jego temat, które już są w mojej wyobraźni. Dobre uczucie :)
7 Komentarze
Bardzo się cieszę z 'reaktywacji' tego wspaniałego bloga - umieściłam go sobie jakiś czas temu w ulubionych licząc po cichu, że kiedyś znów będzie prowadzony i czytając archiwalne wpisy. Kraków obecny i miniony, realny i nieistniejący... takim go widzę, zawsze jednocześnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja też się ucieszyłam...
OdpowiedzUsuńUwielbiam ,,chodzić" po Krakowie, starym i teraźniejszym, Twoimi oczami, przepięknie opisujesz, czekam na otwarcie wszystkich Twoich szufladek, z wiedzą i fantazja...
Ado, Lietdeco dziękuję, po takich komentarzach od razu łapię "drugi oddech"!
OdpowiedzUsuńEch, zazdroszczę nawet tego tygodnia :) co prawda też będe miała swój tydzień, ale dopiero za 3 miesiące. Tęsknota za zapachem kanałów w Wenecji jest PORAŻAJĄCA (nigdy mi nie śmierdziały), ale powroty do Krakowa też kocham :)
OdpowiedzUsuńPrzewodniku zgadzam się Wenecja jest cudowna i nic tam mi nie śmierdzi, nie ma też tłumów jakimi mnie straszono.
OdpowiedzUsuńŹle wybraliśmy sobie trasę, bo zaczęliśmy od Wenecji i później wszystko do niej porównywaliśmy. Nic już tak nie zachwyciło, brakowało chłodu kanałów, magicznego labiryntu ulic, które tak czy inaczej prowadziły do kolejnego mostu. Cudowna jest.
Najgorsze wrażenie sprawiła Bolonia. Biedny Umberto Eco :) Właśnie czytam jego "Historię brzydoty" :)
A ja jestem ciekawa tych kilometrowych podcieni :) Wybieram się też do Ferrary, o której przeczytałam u Piovene, że jest "jednym z najpiękniejszych miast na świecie" :)
OdpowiedzUsuńSię okaże.
Arkady w Bolonii faktycznie są niesamowite, ale całokształt "czerwonego" miasta przygniata.
OdpowiedzUsuńChociaż niedawno wróciłam, już Ci zazdroszczę :)
Ja chcę więcej i Ferrary i Sieny i Mediolanu :) południe póki co mnie nie interesuje.
A w domu po kryjomu uczę się podstaw włoskiego :)
Eh...