"Dzisiaj rano przed dyrekcyą policyi w ulicy Mikołajskiej, wzdłuż plantacyj aż do ulicy Kopernika ustawiło się około trzydzieści doróżek jednokonnych. Wożnice zeszli z kozłów i udali się na górę do radcy dyrekcyi polycyi Dra Banacha z żądaniem, aby dopuszczono och doróżki na stanowiska w Rynku głównym. W Krakowie są dwie kategorye doróżek: "gumowe" i "żelazne". Gumowe utrzymywane są starannie i mają dobre konie; można je nazwać doróżkami I klas; żelazne bez gum na kołach, są mniej eleganckie i mają gorsze konie. Jest też różnica między woźnicami obu kategoryj. Dyrekcji policyi wyznaczyła lepszym dorożkom stanowiska w Rynku, gdzie ruch jest największy, a innym w ulicach bocznych i przedmieściach. Publiczność za obie klasy doróżek płaci te same ceny, doróżkarze zatem nie ponoszą szkody. Obecnie żądają właściciele doróżek "żelaznych", aby dyrekcja polycyi nie robiła różnicy między powozikami lecz wszystkie dopuszczała na równe stanowiska w Rynku, bocznych ulicach i na przedmieściach.
( ...)
Szablon żądany przez właścicieli żelaznych doróżek, leży zapewnie w ich interesie, ale nie w interesie publiczności, która zawsze omijać będzie gorszą doróżkę. Ponieważ jednak takie wybieranie lepszych doróżek dawałoby powód do starć i awantur, więc lepiej zostawić tak jak się dzieje wszędzie, pierwszorzędnym doróżkom pierwszorzędne, drogorzędnym drugorzędne stanowiska." (pisownia oryginalna)
Jak widać nawet podział na kategorie dorożek był nieobecny w Krakowie - jakoś tam się wcześniej dogadywali i "żelazni dorożkarzy" nie byli skłonni do zmian.
Tak czy siak, cennik przejazdów w "gumowych" czy "żelaznych" dorożkach był jednakowy, różnica polegała tylko na liczbie koni:
cennik z 1903 r. |
Dorożkarz zobowiązany był do jak najkrótszej jazdy, chyba, że "gość nie objawi pod tym względem innego życzenia", a także powinien być uprzejmym, nie wolno mu było palić cygar, musiał także często pokazywać zegarek :)
Wyjątek z przepisów jazdy dla doróżek jedno -i dwukonnych w Krakowie (1913 r.)
W całym obrębie Krakowa miały jeździć po lewej stronie ulicy, wymijały po prawej (na mostach kategoryczny zakaz wymijania!). Prędkość jazdy: 1 km około w 6 minut, na podmiejskich drogach ta sama odległość w 7-8 min. Do dorożki jednokonnej maksymalnie mieściło się: dwie osoby i jedno dziecko, do dwukonnej: 4 osoby dorosłe i dwoje dzieci. Opłacanie myta kopytkowego (pobierane na rogatkach przy wjeździe i wyjeździe? do miasta) było w obowiązku gościa.
Od 1855 r., gdy po wielkim pożarze wyszła nowa ustawa przeciwpożarowa, dorożki mieli obowiązek być "użytecznymi do dowozu wody i narzędzi ogniowych".
Plac Latarni - Postój dorożek w lewym boku, na pierwszym planie nieistniejący most na starej Rudawie, a głębiej - Kossakówka zdjęcie Ignacego Kriegera z wawel.net |
Na Rynku ulubione miejsce dorożkarzy to studnia przy kościele św. Wojciecha. Ttutaj nie tylko poili konie, lecz myli i czyścili swoje zabłocone pojazdy, a także wierzchnią odzież, by mieć bardziej "towarowy" wygląd. Powozy stały też na placu Szczepańskim, przy teatrze i przed dworcem kolejowym, a także na Placu Latarni (dzisiejszy plac Kossaka) i na ul. Krupniczej ( stąd właśnie jechał Konstanty Ildefons Gałczyński z czarującym fiakrem - Janem Kaczarą).
"Siadajcie więc panowie
Wio, jazda! Czasu szkoda"
Wio, jazda! Czasu szkoda"
9 Komentarze
Hm... nie wiem, co to ta KONTUMACYJA była... aczkolwiek mam wrażenie, że już to kiedyś widziałam...
OdpowiedzUsuńOwszem, niby filolog ze mnie, ale nie od polszczyzny, a zatem nic o przejściu od "doróżki" do "dorożki" nie powiem :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłyście natomiast mnie ową kontumacyją - też miałam wrażenie, że coś takiego czytałam. Zrobiłam niewielkie 'recherches' i znalazłam wyjaśnienie, że "szpital kontumacyjny" to szpital z kwarantanną. Ale to nie wyczerpuje tematu i więcej śladów jest tutaj kontumacyja W przedostatnim paragrafie cytowanego tekstu. Miejski Zakład Kontumacyjny powstał w końcu XIX wieku na Prądniku. Zajmował się dezynfekcją - jaką konkretnie, strach pomyśleć ;) Funkcje kontumacji przejęła potem rzeźnia na Grzegórzkach, a na Prądniku powstał (1913-15) w tym miejscu Miejski Zakład Sanitarny, obecnie Szpital Specjalistyczny im. Jana Pawła II. Czyli kontumacya to pewnie będzie ów zakład na Grzegórzkach - a w każdym razie od początku XX wieku. Voilà :)
W zamian bardzo proszę oświecić mnie, co to za budynek w tle dorożki na ostatnim zdjęciu - męczę się i męczę :)
I jeszcze mam wrażenie, że dzisiejsi kierowcy mogliby się trochę od dorożkarzy nauczyć... ostatnio jechałam do Krakowa z kierowcą - nałogowym palaczem.
Elenuke, dzięki za wspaniałą podróż w czasie! To coś, co zawsze poprawia mi nastrój :)
A ja przeoczyłam to słowo, nie ma to jak dokładni czytelnicy :):)
OdpowiedzUsuńAdo, dziękuję za wyjaśnienie, trzeba będzie zainteresować się temat kontumacyj :)
Co do kierowców, zgadzam się taki kodeks z paragrafem 15 by się przydał!
A w tle ... kościół Św.Anny prześwituje :) :)
No pewnie, że św. Anna! Jak mogłam nie rozpoznać? O północy jakoś to zdjęcie inaczej mi wyglądało ;)
OdpowiedzUsuńOkolice Kossakówki to jedno z takich miejsc, które zmieniły się w najgorszy możliwy sposób. Szkoda...
Czytam sobie ostatnio wspomnienia Wojciecha Kossaka (godne polecenia!)
Ado, nad Kossakówką i placem dookoła ubolewam i ja :( Smutne miejsce, że też nikt się nim nie zajmie, nie zrobi muzeum itd, ponoć rodzinne powikłania testamentowe ...
OdpowiedzUsuńA te wspomnienia to coś nowego? Chętnie poczytam :)!
Dzisiaj dorożki zastąpiły "karoce" i elektryczne wózki, w których do zwiedzających przemawiają "przewodnicy" w formacie mp3 (jak sądzę)... ech...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
PS.Nie wiem dlaczego ale wcześniej nie mogłem się zalogować tutaj (z mojej winy, jak sądzę). Cieszę się, że teraz mogę tu komentować.
Ale z karocami będzie miasto walczyć. Już czytałam ze maja być "specyfikacje" odpowiednie sporządzone i za nie dostosowanie się do nich będzie mandatowanie;D
OdpowiedzUsuń:) ciekawy temat
OdpowiedzUsuńTartuffe, Ebe4, mokka32 - dziękuję za odwiedziny!
OdpowiedzUsuń