Dziś zapraszam na shopping bieliźniany przedwojenny, z listą zakupów od Jadwigi Suchodolskiej, z poradnika "Sztuka ubierania się"-1937 r.:
- 3 koszule dzienne skromne - nansuk różowy z koronką
- 3 koszule nocne skromne - z koronką klockową (fabryczną) lub mereżkami
- 3 pary majtek skromnych - z koronkami zrobionymi ręcznie
- 1 koszula dzienna strojna - trykot jedwabny różowy
- 1 koszula nocna strojna - w tym samym odcieniu
- 1 halka tzw. spodzik - "dessous"
- 1 para majtek zimowych ciepłych - wełniane, beżowe
- 3 pary pończoch skromnych jedwabnych - 2 pary pończoch jasnych grubszych, jedna para pończoch ciemnych
- 1 para pończoch jedwabnych cieńszych - jasne
- 2 pary pończoch wełnianych zimowych - jasne do wkładania pod jedwabne
- 1 gorset - cztery podwiązki gumowe, kolor różowy
- 1 szlafrok - materiał wzorzysty, bawełniany lub sztuczny jedwab."
Pora roku różna, czas - międzywojnie bardzo ogólne. Nie mogąc stłumić swojego "zboczenia przewodnika", zapraszam za mną - podążamy "drogą królewską".
Pierwszy sklep - "Damski Bazar konfekcyjny" - L. Lehrfelda przy ul. Floriańskiej 49. Na początku lat 20-tych ten budynek otrzymał sgraffitową fasadę z herbem UJ i teraz mieści się tam Dom Gościnny tej jakże szanownej instytucji. Widać go na zdjęciu poniżej, drugi z lewej, tuż za "Fabryką wędlin". Zimno...
(Wszystkie zdjęcia powiększają się po kliknięciu!)
audiovis.nac.gov.pl |
Usługuje tu milutka, młodziutka, ale troszkę nie rozgarnięta ekspedientka o imieniu Berta.
"Siedem groszy" - 20.8.1933 |
Po zakupie większości koszul wychodzę na zewnątrz i cóż widzę? Tuż obok pawilon obuwniczy "Bata" cały zabity deskami! Czyżby znowu remont?
audiovis.nac.gov.pl |
Szybki przeskok w XXI wiek - remont, a wręcz przebudowa Pałacu Morsztynów trwa dalej. Niebawem powstanie takie coś ze szklaną klatką dla dzikich turystów na górze. Cóż, na pewno do pojawienia się nowej kolekcji butów sklep otworzą, więc dalej spokojnie kontynuuję zakupy.
http://florianska28.greg.pl/ |
Na końcu ulicy pod numerem 6 znajdują się aż dwa sklepy z damską konfekcją. Najpierw idę do "Strassbergera i S-ka", tam kupuję szlafrok rodzimej produkcji. A później obok do "Fabera" - po pończochy jedwabne. Coś mi się jednak wydaje, że ktoś mnie podgląda!
audiovis.nac.gov.pl |
Szybciutko mijam linię A-B. Uwaga, można tu nadziać się na procesję! W "Kamienicy pod Gruszką" przy Szczepańskiej 1 wchodzę za apteką do sieni i już jestem w słynnym ze swej tradycji sklepie "Wiktora Bromowicza". Działał jeszcze za Austriaków i kupowano tu najmodniejsze i najdroższe tkaniny na odzież spodnią. Niestety, teraz nie znajduję tu prawie nic z mojej listy zakupów. Same paltoty, suknie i fasony jakieś takie przestarzałe...
Nie pozostaje mi nic innego jak czmychnąć na ul. Szewską. Najpierw do "Mydlarskiego i Brzozowskiego" pod numerem 6. Ach! Jaki tu bogaty wybór desusów: z krepdeszynu, motylkowe, dłuższe, krótsze. Przesadzam i kupuję więcej niż jest na liście. Kupowanie fikuśnych delikatnych majtasów to sama przyjemność, ale jak tu poprosić o te grubsze wełniane... Zwłaszcza gdy obok, przy stoisku z męskimi kapeluszami stoi grupka panów i dziwnie się chichra ... Cóż, może w sklepach na Wiślnej i Grodzkiej się uda. Ale póki co idę obok do "Gracji" i zamawiam różowy gorsecik. Do odbioru w następnym tygodniu. Panowie ze sklepu "M i B" dalej patrzą przez szybę! Jeden nawet mrugnął bardzo wymownie, brrrr... Nigdy więcej nie odwiedzę sklepu w którym nie ma wyraźnego podziału na część męską i damską.
Wracam na Rynek. Czyżby zaczęło padać? A ja bez parasola! Biec nie wypada, jeszcze się pośliznę, ale w sumie, kogo to obchodzi. Już widać szyld sklepu - "Majewski". Byleby nie wpaść pod tramwaj! ("6-kę" ;)).
Jeden, dwa schodki i jestem w ciepłym, ciasnym, ale przytulnym wnętrzu. Niestety, ani wełnianych pończoch, ani majtek tu nie ma. Kupuję tzw. spodzik (haleczkę) i biegnę na Grodzką. Pakunków coraz więcej, szkoda, że robię zakupy w samotności. Polecam Wam wersję z przyjaciółkami, tylko uważajcie - na pewno kupicie to co nie jest potrzebne i wydacie o wiele więcej pieniędzy.
Ostatnie sklepy w których robię zakupy to sklep "Salon Mód Elzy Leimana"w Pasażu Bielaka i "Magazyn konfekcji damskiej" przy Grodzkiej 4.
Swoją drogą ciężko było się przedrzeć przez kolejne dzikie tłumy. W Krakowie, to jak nie pogrzeb i nie procesja, to wycieczka. Tym razem Czechosłowaków. Idą z przodu w swoich strojach narodowych. Dobrze, że tłum na ulicy a nie w sklepach, gdzie w końcu spokojnie kupuje wełniane "majtochy". Tak na marginesie: przydałyby mi się takie przy oprowadzaniu wycieczek w okresie zimowym!
Ten post został zainspirowany moją wizytą w Radiu Kraków, dlatego, mimo iż przed nim w kolejce było kilka innych postów, pozostając w radiowym nastroju publikuję wpis już dziś. Audycji możecie posłuchać tutaj - Klik! Opowiadałam tam o starym pamiętniku w którym wymieniane były krakowskie sklepy z pończochami :).
audiovis.nac.gov.pl |
Wracam na Rynek. Czyżby zaczęło padać? A ja bez parasola! Biec nie wypada, jeszcze się pośliznę, ale w sumie, kogo to obchodzi. Już widać szyld sklepu - "Majewski". Byleby nie wpaść pod tramwaj! ("6-kę" ;)).
Jeden, dwa schodki i jestem w ciepłym, ciasnym, ale przytulnym wnętrzu. Niestety, ani wełnianych pończoch, ani majtek tu nie ma. Kupuję tzw. spodzik (haleczkę) i biegnę na Grodzką. Pakunków coraz więcej, szkoda, że robię zakupy w samotności. Polecam Wam wersję z przyjaciółkami, tylko uważajcie - na pewno kupicie to co nie jest potrzebne i wydacie o wiele więcej pieniędzy.
Ostatnie sklepy w których robię zakupy to sklep "Salon Mód Elzy Leimana"w Pasażu Bielaka i "Magazyn konfekcji damskiej" przy Grodzkiej 4.
Swoją drogą ciężko było się przedrzeć przez kolejne dzikie tłumy. W Krakowie, to jak nie pogrzeb i nie procesja, to wycieczka. Tym razem Czechosłowaków. Idą z przodu w swoich strojach narodowych. Dobrze, że tłum na ulicy a nie w sklepach, gdzie w końcu spokojnie kupuje wełniane "majtochy". Tak na marginesie: przydałyby mi się takie przy oprowadzaniu wycieczek w okresie zimowym!
audiovis.nac.gov.pl |
11 Komentarze
Fascynujący felieton. Podziwiam talent szperacza :)
OdpowiedzUsuńSuperowe:)
OdpowiedzUsuńWooooow.... solidna robota, i zachwycający tekst. Gratulację.
OdpowiedzUsuńZ ogromną przyjemnością zrobiłam z Tobą wirtualne zakupy. Jestem nową mieszkanką okolic Krakowa i wielką miłośniczką historii, zatem smakuję ten blog, jak cukierek. Podobnie smakuję słabo znany mi do tej pory Kraków :-)
OdpowiedzUsuńAleż klimatyczne są te stare zdjęcia! A tekst bardzo interesujący :)
OdpowiedzUsuńNAC jest świetny, kiedyś się zasiedziałam dosłownie pół dnia :)
OdpowiedzUsuńWspaniały blog. Niesamowicie klimatyczny. Te zdjęcia i wycinki z gazet niesamowicie wpływają na odbiór treści. Gratuluję pomysłu.
OdpowiedzUsuńChyba powinnam dodać, że nie komentuję artykułu, pod którym umieszczam ten wpis, a cały blog.
I love Krakow and your blog! Please register as a Guide and publish your offers and trips on my website getguideservice(dot)com
OdpowiedzUsuńKiedyś bielizna miała inne znaczenie. Dla nas to kawałek szmatki, wtedy to była intymna część samego człowieka. Markowe sklepy bieliźniarskie nie robią na mnie wrażenia. Majtki to jednak majtki, służą jednemu celowi :P
OdpowiedzUsuńUps, nie, to nie remont u Baty. 23.03.1936 roku. Wielka manifestacja robotników. 20 tysięcy uczestników. Starcia z policją. 10 osób zabitych. Trochę by sobie pani buciki krwią pochlastała przeciskając się w tym tłumie.
OdpowiedzUsuńTęsknię za tą dawną terminologią...
OdpowiedzUsuń